literature

Sheriarty fanfiction

Deviation Actions

Shirley-Laufeyson-15's avatar
Published:
1.5K Views

Literature Text

Sherlock, zwany Holmsem, siedział po środku salonu, otoczony zdjęciami mężczyzny, który sprawił, że cała Anglia zadrżała ze strachu, a świat tak jakby się zatrzymał dla detektywa z Baker Street.
Wpatrzył się w ekran jednego z laptopów które go otaczały, i słuchał mantry, która brzmiała "Tęskniłeś? Tęskniłeś? Tęskniłeś?".
Ten dźwięk nawiedzał Sherlocka. Wiedział, że to nie może być prawda, widział, jak jego arcywróg zabija się, trzymając jego dłoń, stojąc tylko kilka centymetrów od niego. Mógł czuć jego oddech, jego bliskość...
Boże, nienawidził się za to, że nic nie zrobił, by Moriarty tego nie zrobił. Nie ważne, jak długo by próbował zapomnieć ten koszmarny widok(widok zabijającej się jedynej osoby, którą mógł nazwać równą sobie ), nie ważne, ile razy próbował "wykasować" to ze swojej pamięci, to powracało w jego koszmarach. Wszystko to doprowadziło, że stał się jeszcze bardziej cyniczny, jeszcze bardziej przemądrzały. Nawet kiedy to John próbował o tym z nim porozmawiać, on odmawiał, wyśmiewał, twierdził że to głupota, albo że były żołnierz po prostu jest przewrażliwiony.  
Tak samo było, kiedy to John odwiózł Sherlocka na Baker Street. Doktor chciał dowiedzieć się, dlaczego jego przyjaciel zachowuje się, jakby postradał zmysły, lecz detektyw tylko warknął w jego stronę "Moglibyście zostawić mnie wszyscy w spokoju?!" i wręcz wyskoczył ze samochodu, zatrzaskując drzwi za sobą.
Tak to właśnie znalazł się kompletnie sam w swoim mieszkaniu,zasypany zdjęciami z owego videa, otoczony laptopami, które pokazywały te video, zagłuszany powtarzającym się w wieczność jednym, i tym samym dźwiękiem. Była prawie godzina 3;00 nad ranem, kiedy to on od tak się poddał się. Po prawie trzech latach utrzymywania kamiennej twarzy, rozpłakał się. Nie możliwe, a jednak. Wielki, genialny, i nie odczuwający tak prostych uczuć, które mogły by zaszkodzić jego reputacji, Sherlock Holmes rozpłakał się jak dziecko. Schował twarz w dłoniach, i szlochał. Można by to nazwać cudem, lecz nie, to stało się naprawdę. Czasami można było usłyszeć jego szepty, proszące, żeby to się już skończyło.
Złapał swoją broń, tą samą którą niedawno zabił Magnusena , i przyłożył lufę tej oto broni sobie do skroni.
Miałby już oddać szczał, kiedy to poczuł delikatne dłonie odsuwające, i zabierające broń z jego dłoni. Kiedy spojrzał na osobę która to zrobiła, osłupiał. Zobaczył osobę, która powodem jego łez, bólu, i samo destrukcji emocjonalnej. Zobaczył Jima Moriarty'ego.
Wahał się, czy go  wyrzucić z mieszkania, czy zignorować.
Ani jedno, ani drugie. Otarł szybko łzy, wstał, i go przytulił, mocno. A to wszystko po to, żeby znowu się rozpłakać.
Niższy mężczyzna uśmiechnął się lekko, i wyszeptał "Tęskniłem.".
Więc napisałem moje pierwsze Sheriarty fanfiction. Wiem, strasznie źle napisane itp. Ja wiem.
© 2015 - 2024 Shirley-Laufeyson-15
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In